Przystań Wiki
Advertisement

Historia[]

"Aut vincere, aut mori"-

Albo zwyciężyć albo umrzeć

"Et obliviscere de morte"-

Zapomnij o śmierci

A więc nazywam się Talos, choć wcześniej zwano mnie inaczej i ... i żyje ... tak, jeszcze żyję.

Nie wiem skąd pochodzę, z dziecięcych lat pamiętam jedynie lasy, ogromne puszcze żyjące własnym rytmem, bez ingerencji człowieka. Wydawać by się mogło że miejsce to było rajem, szkoda że było pierwszym piekłem jakie napotkałem w życiu. Ciągła ucieczka, przed "czymś" lub "kimś". Moi rodzice nigdy nie mówili dlaczego i przed czym uciekamy, lub po prostu nie pamiętam bo byłem małym dzieckiem. To było tak dawno temu...  Za to idealnie uchowała się w świadomości pamięć, o nocy kiedy umarł ojciec. Pamiętam jak był rozszarpywany, jak cierpiał, jak drzewa były okryte jego krwią.

Miałem wtedy 4 lata...

Dalej tylko ucieczka... Poprzez niekończącą się neodżungle.... przez piekło ku życiu lub śmierci.

Zrujnowane wioski...Spalone wioski...

Ruiny miast... a w nich tylko szept starego świata...

Góry... upragniony dom...

2 lata ucieczki, dotarliśmy… lecz po tym zostałem sam.

Udeptanym szlakiem doszliśmy się do miejsca gdzie ujrzeć można mały przesmyk między drzewami. Prowadzi on do starych kopalń, już dawano wyeksploatowanych. A w nich nieukończone krypty, które miały nas ochronić przed nami samymi. Koniec końców spełniły swoja funkcje. Były schronieniem dla tych którzy chcieli odciąć się od całego świata i spróbować żyć na nowo. Choć żeby żyć trzeba było sprostać wielu wyzwaniom, jednym z takich były ciągłe ataki mutantów i brakujące surowce.

Krypty te nie posiadały wielotonowych włazów przez które nie przedarła by się największa fala mutantów. Na ich miejscu stały prowizoryczne wrota, a za nimi tunele.

W tunelach osadzeniu w swoich stanowiskach bojowych ludzie gotowi oddać wszystko by bronić domu i sama obrona przebiegała z reguły na korzyść krypciarzy. Niestety braki w amunicji i jakości broni jak i palnej czy białej były odczuwalne.

Radiacja w tym regionie była wyjątkowo niska wręcz można powiedzieć zerowa, oczywiście pomijając anomalie które otaczały to miejsce, wręcz oplatały.  Dlatego też, drugi z problemów (brak surowców) rozwiązywali Stalkerzy. Nie była to liczna grupa, ponieważ mało kto był na tyle odważny bądź szalony by zapuścić się dalej niż sięgał nos zza Wrót.

Po przybyciu i śmierci matki od razu zostałem wcielony do prac w krypcie, od najprostszego sprzątania przez naukę, do obrony krypt. Koniec końców skończyłem jako właśnie Stalker. Małą drużyną wyruszaliśmy po resztki wartościowych przedmiotów i surowców. Dzięki wypadom nauczyłem się podstaw walki, taktyki oraz sztuki przetrwania na pustkowiach.

I tak odcięci od pustkowi, krypciarze żyli a Ja razem z nimi, aż do momentu gdy w wieku 17 lat postanowiłem szukać lepszego życia poza kryptami. Niewiele minęło do momentu gdy dołączyłem do oddziału najemników. Trudniliśmy się głównie w wybijaniem mutantów, choć i zdarzały się wyjątki o których ciężko nawet i pisać. Cóż nikt nie jest święty w świecie po apokalipsie. Spędziłem z nimi 5 dobrych lat, ale wszystko co dobre musi się skończyć. I tak oto naszym wspólnym ostatnim zadaniem była próba ocalenia pewnej wioski która od dłuższego czasu była nękana przez mutanty. Zadanie z pozoru wydawało się proste, wyczekać atak, wymordować ścierwo, odebrać nagrodę i pójść w swoja strone. Przygotowania pomyślnie ale coś wisiało w powietrzu, wszyscy to czuli. Lekko po północy zaatakowały pierwsze mutki, mała fala nic poważnego. Prawdziwe piekło miało rozegrać się już niebawem. Z gór dało się słyszeć wycie i jęki, przeraźliwe jak z najgorszego koszmaru. Chwilę po tym na wioskę uderzyłą niczym fala, lawina mutantów. Parę minut później nie było niczego. Wioski, mojej ekipy, mutantów, tylko ja leżący pod stertą trupów.

Przeżyłem i kolejne piekło…

Ostatnie dwa lata spędziłem próbując poskładać się do kupy, wykonując co najwyżej małe zlecenia. Tak też poznałem Elwisa, ale niech On opowie jak to się poznaliśmy i omało się wzajemnie nie zabilismy. Dalej już tylko była Pora Przybyszów w mieście OldTown, i Przystań.  Po raz pierwszy od tamtego incydentu poczułem jakąś ulgę na sercu czyżbym w końcu odnalazł spokój ducha? Któż to może wiedzieć…

Pisze to zimą roku 2117, wróciłem do krypy i szykuję się na spotkanie Przystani na następnej Porze Przybyszów. Dalej ruszymy razem...

Advertisement